PRASA // WYWIADY // RECENZJE


Bez głębokiego poznania, ukochania i przeżywania otaczającego nas świata nie można być malarzem — realistą. Taką oto dewizą kieruje się artysta — malarz Zygmunt Hyży. Człowiek o niezwykłej skromności, który o swojej czterdziestoletniej działalności artystycznej powie: »...malowałem i poszukiwałem i tak jest do dziś«. Poszukiwał najlepszej formy własnego wyrazu, ale nie poszukiwał tematu. Widział go wszędzie. Bo natura i przyroda są stałymi tematami jego bogatej i długiej twórczości. A nauczyli go tego artystycznego przetwarzania świata malarze już teraz zapomniani: prof. Wacław Dobrowolski i prof. Maurycy Trębacz.
Zygmunt Hyży od urodzenia związany jest z Łodzią. I ten fakt, że tworzy w robotniczym mieście zadecydował także o rodzaju i kierunku jego twórczości — realizmie. Właśnie w ten czytelny sposób trafił do szerokiego odbiorcy. (…) Pejzaże Hyżego urzekają swoją bezpośrednią wymownością spokojnych barw. Artysta bardzo oszczędnie operuje grą kolorów, podkreślając tylko to, co oddać ma specyficzny klimat malowanego pejzażu. Obrazy Hyżego zostawiają przez to szeroki margines dla interpretacji i przeżyć artystycznych odbiorcom jego dziel. One zmuszają do podziwu naszego, polskiego krajobrazu i skarbów kultury. Pokazują także piękno wydawałoby się — szarej i mało ciekawej Łodzi.
Oglądając jego obrazy od razu mamy wrażenie, że prezentuje je mistrz pędzla, który do końca ma opanowany swój warsztat. Każdy szczegół jest starannie wypracowany. Hyży każdy obraz maluje długo i z namysłem, aby w końcu powiedzieć, i przyznać głośno, że »nie jestem zadowolony ze swego dzieła«. Właśnie ten niepokój, niedosyt i niezadowolenie są stałymi bodźcami do ciągłego doskonalenia siebie przez swoją twórczość — to charakterystyczne cechy artysty — człowieka: Zygmunta Hyżego.

[woj.] W stronę realizmu, „Słowo Powszechne” 18.02.1972.



„Dlaczego nie podejmuje prób przyłączenia się do modnych, nowoczesnych kierunków w sztuce?
Jak powiada – jest zafascynowany przede wszystkim urokami rzeczywistości. Stara się wydobyć to, co piękne z najbardziej prozaicznego pejzażu, z najbardziej nieefektownej budowli.

Jacy malarze wywarli wpływ na jego twórczość?
Kiedyś – powiada p. Hyży – bardzo ceniłem Gierymskiego. Prawdopodobnie w moich wcześniejszych pracach można odnaleźć jego wpływy. Ale ciągle poszukuję własnej formy wypowiedzi i wydaje mi się, że coraz bardziej »idę własną drogą«.

Których ze znanych Panu malarzy ceni Pan najbardziej?
Bardzo cenię zdyscyplinowane, głęboko przemyślane malarstwo Mariana Jaeschke. Jestem również pełen podziwu dla dla twórczości Konstantego Mackiewicza: szczególnie podoba mi się jego cykl »Tu byli ludzie«”.

Maluję od dzieciństwa [wywiad Tadeusza Żakowieckiego z Zygmuntem Hyżym] „Życie Pabianic” 1.10.1969.




„Zygmunta Hyżego poznałem w Łodzi w okresie międzywojennym. Sądzę, że wspólne zainteresowania sztuką, które z biegiem czasu przerodziły się w przyjaźń, upoważniają mnie do skreślenia kilku wspomnień dotyczących jego życia i twórczości. (…) W latach 1932-1936 uczęszczaliśmy razem do pracowni Wacława Dobrowolskiego i Maurycego Trębacza. Niespokojne to były czasy. Tradycjonalizm Dobrowolskiego ścierał się w zażartej walce z rewolucyjnym nowatorstwem Wł. Strzemińskiego i zgrupowanej wokół niego awangardy. Myślę, że nie od rzeczy będzie jeżeli w tym miejscu przytoczę zdanie ze wspomnień Sł. Wagnera o Wł. Strzemińskim: »Trzeba było mieć naturę Strzemińskiego, aby wybrać ten ośrodek dla swojej długoletniej, nieustępliwej pracy — walki, aby z tego zaniedbanego pod każdym względem barbarzyńskiego miasta współtworzyć jeden z najbardziej żywych centrów artystycznych w Polsce«. (…) Jakkolwiek Łódź wykrystalizowała się jako ośrodek malarstwa nowoczesnego, dostępu do dzieł wielkich mistrzów nie mieliśmy. Skromne zbiory Bartoszewiczów nie były w stanie zaspokoić naszych pragnień. W tym okresie miałem okazję poznać niezwykłą siłę woli i upór w dążeniu do celu Hyżego, który po całodziennej wyczerpującej pracy zarobkowej zasiadał przy sztalugach. Niedziele zaś poświęcaliśmy wyłącznie na malowanie. Nie zdołały go zniechęcić ani pierwsze niepowodzenia ani niezwykle ciężkie warunki życiowe, artysta z zaciekłym uporem doskonalił swój warsztat. (…) Malarstwo Hyżego nie jest malarstwem nowoczesnym, w potocznym znaczeniu tego słowa. Jest to twórczość skromna, inspirowana przez naturę: zakładająca sobie jednak problematykę dla malarstwa najistotniejszą, a mianowicie problematykę formy i koloru”.

Franciszek Węglewski, fragm. tekstu z katalogu wystawy malarstwa Z Hyżego zorganizowanej w galerii Biura Wystaw Artystycznych, Łódź, ul. Piotrkowska 102 w marcu 1962.




„Z zaciekawieniem śledzę najnowsze poczynania w ramach grup Nowej Tendencji. Wszystkie podmuchy idei odbijające skomplikowane zjawiska współczesnej cywilizacji, które legły u podstaw rozwoju plastyki przyszłości. Bardzo jest mi bliska idea integracji sztuki, nauk ścisłych i techniki. Nie jest jednak moją rzeczą potępiać rzetelne malarstwo nie będące jednak hołdem dla nowych prądów. Takie — sądzę —jest bowiem malarstwo Zygmunta Hyżego. Obrazy malowane z pasją (...) Fascynacja naturą, faktem, przedmiotem zrodziła się z wrażliwości wobec koloru i właśnie w jego stosowaniu dostrzegamy prawdziwą umiejętność, wartość artystyczną. (…)
Nowe płótna olejne powstałe podczas plenerów Ziemi Łódzkiej w Działoszynie (1965), Skierniewicach (1966) i Radomsku (1967) odznaczają się szczerym liryzmem, prostotą i twórczą dojrzałością formy. Emocjonujemy się ich działaniem kolorystycznym. Ten problem zdaje się szczególnie interesować autora; możność uzyskania efektu wzajemnego przenikania się i łączenia plam, aby uzyskać zewnętrzność i materialność świata, codzienności.
Relacja tematyczna jest wartością stałą (natura), zmianie ulegają jej podstawowe wyznaczniki, kolory komponujące obraz sztalugowy, zachowując zasadę poznawczości natury, przyległości sztuki do życia”.

Antoni Szram, fragm. tekstu z katalogu wystawy malarstwa Zygmunta Hyżego, która odbyła się w siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, Łódź, ul. Piotrkowska 65 w 1967 roku.




„W malarstwie wierny jest określonej tematyce, najchętniej treścią swoich obrazów czyni pejzaż, architekturę, kwiaty, martwą naturę. Jest realistą, jego pasją jest oddawanie w obrazie realności i urody świata zewnętrznego. Ale ten świat widzi w sposób własny. Jest on dla niego kategorią estetyczną. Nic więc też dziwnego', że wybiera w krajobrazie, to co może się stać malarskim motywem, że ogląda rzeczywistość jako — jeśli można tak się wyrazić — zbiór komponujących się, a więc w określony sposób uporządkowanych obrazów. W jednym z wywiadów powiedział: »Człowiek właściwie myśli obrazami, spoglądając na fragment miasta, starej architektury, wtopionej w krajobraz szuka się od razu kompozycji, ma się właściwie przed oczami ten jeszcze nie namalowany obraz«.
(…) W jego malarstwie bardzo duże znaczenie ma dyscyplina kolorystyczna. Artysta jest ostrożny w dozowaniu efektów kolorystycznych, świadomie dobierając gamę barwną stara się by ogólna tonacja obrazu harmonizowała z charakterem przedstawionego obiektu, z nastrojem miejsca będącego tematem płótna. Unika więc powierzchownej efektywności, nie epatuje barwnością plamy, nie kładzie koloru obok rysunku obrazu, nie przetwarza układu kolorystycznego w oderwaniu od występującego rzeczywiście w naturze, dąży natomiast do zachowania ogólnego charakteru tonacji barwnej przedstawianego motywu malarskiego. Jednocześnie jednak wprowadza, w najlepszych swych obrazach, swoistą interpretację owych występujących w naturze, »harmonii barwnych«, mówiąc dokładniej — on właśnie je pokazuje, on je czujnym okiem malarza dostrzega i utrwala.
W odniesieniu do tej kwestii mówi wprost: »Na pejzaż patrzę pod kątem koloru, staram się naturę wzbogacić. W zieleni naturalnego krajobrazu dopatruję się bogactwa innych kolorów. Staram się — w pewnym sensie — naturę wzbogacić. Rzecz wygląda w ten sposób — pozostańmy już przy zieleni — że przecież wiem, iż grupa drzew jest zielona, ale kiedy obserwuję ten fragment pod kątem koloru, to przecież nakładają się na siebie takie barwy jak kolor nieba, ziemi, kwiatów czy też towarzyszącej im architektury. Wszystko to razem sprawia, że w tym zestawieniu zieleń owych drzew ma zupełnie inny charakter. l ich kolor zmienia się na płótnie. Po prostu nie przenoszę dosłownie kolorów tak jak one występują w naturze, albo dokładniej — tak jak je widzimy na pierwszy rzut oka«. Trzeba tutaj podkreślić, że w tej wypowiedzi pozornie nawiązującej do znanej w malarstwie sprawy oddziaływania kolorów na siebie chodzi jednak o coś więcej. Wydaje się, że Zygmunt Hyży w wielu swoich obrazach z tej czysto warsztatowej sprawy każdego kolorysty potrafił wyciągnąć daleko idące konsekwencje uczyni z niej przedmiot własnej stylistyki malarskiej. Cała twórczość artysty jest manifestacją sztuki wyrażającej afirmację życia, praw natury, obiektywnego porządku rzeczy. Tym mocniejsze wrażenie zawsze sprawiały te obrazy Zygmunta Hyżego, które stanowiły protest przeciwko naruszaniu ładu i harmonii bytu. Temat antyjwojenny znalazł w nim twórcę pełnego pasji i zaangażowania, jest także w innych jego obrazach, pokazujących ruiny historycznych zamków. głębsza refleksja o przemijaniu i nietrwałości dzieł ludzkich. Może właśnie dlatego malarz stara się na swych płótnach utrwalić te ulotne chwile, kiedy krajobraz, architektura, kwiaty, ludzie i przedmioty pojawiają się jako pełne spokoju i ładu obrazy, kiedy zapada cisza i bezruch, szuka dla siebie i innych uspokojenia. Można przypuszczać, że właśnie dzięki temu jego malarstwo znajduje wielu zwolenników, że sprawia na ludziach wrażenie prawdy szczerości, przynosi wzruszenia i — nie bójmy się nieco staroświeckiego słowa — ukojenie. W dzisiejszych czasach sztuka rzadko przyjmuje na siebie tego rodzaju obowiązki”.

Henryk Pawlak, fragm. tekstu z katalogu wystawy malarstwa Z. Hyżego zorganizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych w Łodzi, Salon Sztuki Współczesnej, Łódź, ul. Piotrkowska 88, wrzesień 1975.




„Otóż Zygmunt zdradza nam — oto właśnie — nieoczekiwane rezerwy udanego życia malarza: żyje w swoim kolorowym świecie, wśród kwiatów i ogrodów a piękno krajobrazu łódzkiego i polskiego jest argumentem za tym, aby tą rzeczywistość na płótnie utrwalić. Starałem się bywać w środowisku Zygmunta, oglądać rozmaite jego obrazy i wystawy — nie da się ukryć, że sztuka Zygmunta napawała mnie pociechą i melancholią zarazem, pociechą — bo ma on dar łączenia własnej formy zapisu natury i własnego stylu, zrywa ze sztampą i tradycjonalnością; melancholią, że jest dowodem łódzkiego rodowodu artysty. Zygmunt żyjący pośród natury, zależny od żywiołów, na co dzień stykający się z przyrodą lasku łagiewnickiego uprawia malarstwo realistyczne jakby przeciwwagę opu—popu i konceptualizmu. Rzecz to zadziwiająca: ożywczym źródłem były jego opowieści łódzkie, wywarły duży wpływ na moje zainteresowania zawodowe i prawdziwe respektowanie historii miasta Łodzi. odczuwałem potrzebę pozostania w tym mieście na stałe. Bardzo jestem mu wdzięczny za to.
Trafnie zauważono, że obrazy Zygmunta Hyżego zachowały swą świeżość artystyczną i swoje niepokalane piękno barw oraz nastrojów. Formułując tych kilka bardzo ogólnych myśli, jestem szczęśliwy z udziału w tej wystawie, która na pewno przyczyni się do skutecznego prowadzenia walki z obojętnością, agresywnością i wszelkimi produktami nierównomiernego rozwoju kultury w człowieku. Celem malarza jest spontaniczna aktywność społeczna i artystyczna. Zaliczam Go do grupy wybitnych łódzkich artystów malarzy”.

Antoni Szram, fragm. tekstu z katalogu wystawy malarstwa Z. Hyżego zorganizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych w Łodzi, Salon Sztuki Współczesnej, Łódź, ul. Piotrkowska 88, wrzesień 1975.





„Zygmunt jest człowiekiem towarzyskim, lubianym, uważnie słuchającym rozmówców, cichym. Powtórzmy: cichym i uważnym, te zalety można pewnie wykryć i w jego twórczości — nie atakuje natrętnie oczu widza. Gdyby skatalogować wszystkie jego choćby tylko oleje, co nie jest możliwe, okazałoby się, że Hyży jest to malarz o zróżnicowanych środkach wypowiedzi, różnorodny, jeśli chodzi o treść obrazów. Dla przykładu: liczne pejzaże z zamkami i klasztorami, martwe natury, akty, fragmenty Łodzi fabrycznej, epizody wojenne... Ba, Hyży jest portrecistą i to z poczuciem humoru, czego zresztą portretowani na ogół nie znoszą, i są to przeważnie utwory zwarte, kolorystycznie przekonywujące, wkradające się w pamięć. Ale Zygmunt jest szczególnie znany jako pejzażysta, i wydaje się, że nim przede wszystkim lubi być. Zwłaszcza w czasach, gdy liczne krajobrazy, a nawet fragmenty architektury znikają, odchodzą, niszczone przez ludzką głupotę.
Ja też lubię krajobrazy Hyżego — drzewa i wody między nimi, fragmenty miasteczek, rozmaite odmiany zieleni, błękitu i bieli. Czy to są pejzaże, które dadzą się utożsamić z »oryginałami«? Oczywiście że nie... Zresztą tego sobie w ogóle nie wyobrażam, możliwy jest jedynie pewien istotny stopień tożsamości, to Hyży umie robić znakomicie. Wydaje mi się, że dość trafnie scharakteryzował pewne cechy twórczości Hyżego, pisząc w ,,Odgłosach" z 1975 roku, o wystawie jubileuszowej, Andrzej Grun: , »..Malarstwo Hyżego jest malarstwem realistycznym, z dużą domieszką łagodnego i cichego liryzmu w jednych płótnach i z niespodziewanymi akcentami głębokiej powagi, zadumy i wzniosłości w innych...«
A teraz wrócę do pierwszego akapitu. Hyży w większości swoich obrazów nie tyle objaśnia, co rozjaśnia nasz trudny i ponury świat. Tej roli artyści współcześni podejmują się niechętnie. Więc może i to wyróżnia Hyżego spośród innych?”

Jan Huszcza, fragm. tekstu z katalogu wystawy malarstwa Z.Hyżego zorganizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych w Łodzi, Salon Sztuki Współczesnej, Łódź, ul. Piotrkowska 88, sierpień 1980.

Zygmuntowi Hyżemu
— Jan Huszcza

"Pejzaże"

Pejzaż, przyjęty pod powiekę
jeśli ma ocaleć,
ocaleje w zmienności.
Pejzaż, wyrażony w słowie,
często oznacza
zerwanie z rzeczywistym.
Pejzaż, przeniesiony na płótno
jest i tym spod powieki
i tym, co zachowuje
związki z rzeczywistym —
z niebem,
z drzewami,
z rzeczułką...
A wszystko
w różnych porach roku,
w różnych porach doby...
Ręka z pędzlem —
zatrzymująca na płótnie pory
pory —
z tubek wyciśnięte,
choć same tubki się nie liczą


17 V 1975